Eye For An Eye idą za ciosem. W niewiele ponad rok po rewelacyjnej "Grze" nowy album. Prawdopodobnie jeszcze doskonalszy. Pasja, żar, inteligencja, chwytliwość, frapujące teksty... Premiera jesieni 2008 roku. Nowe płyty anonsuje się zazwyczaj pewnymi okrągłymi formułkami z „rozgrzanymi niecierpliwością fanami którzy bez wahania zdecydują się po nie sięgnąć” i „szturmie na sklepowe półki” na czele. Ale ciężko mówić w ten sposób o nowej płycie zespołu, który jak ognia wystrzega się biznesowego wyrachowania, pilnie strzeże swego undergroundowego etosu, starannie dobiera organizatorów swych koncertów i media w których chce się pojawić. Eye For An Eye wiele lat temu zajarali się anty-mainstreamową etyką sceny niezależnej i nie zawracają sobie za bardzo głowy tym czy underground jest wciąż modny czy nie, ale konsekwentnie kroczą swoją drogą. Ich piąty album „Cisza” jest nie tylko przykładem pewnej, odległej od doktrynerstwa, ale jednak ideowej determinacji. To także świadectwo czysto muzycznego rozwoju. Nawet w ramach wydawałoby się wąskiej stylistyki hardcore/punk (żart, że EFAE to coś „między Slayerem, a Post Regimentem” wydaje się być wciąż aktualny) można być coraz doskonalszym. „Cisza” to po prostu świetne punk rockowe piosenki. Na tyle przebojowe żeby uwieść niejedno, nie tylko hardcore/punkowe, ucho, na tyle nowoczesne, żeby nie capiło jarocińskim kombatanctwem. Eye For An Eye patrzą bardziej w przyszłość niż przeszłość i poza pasją, żarem, inteligencją, chwytliwością, frapującymi tekstami, to właśnie może być największą zaletą tej płyty i tego zespołu, który nie bez kozery jest jednym z najbardziej popularnych, ale przede wszystkim szanowanych zespołów polskiej sceny hardcore/punk.
Intro
Strach
Stracony czas
Tysiąc mil stąd
Daj głos
Niemoc
Podobni
Morituri Te Salutant
Wysypiska
Znak
Jeden człowiek
Strach (remix)