Anarchy in the UKR to punkrockowa proza o wydarzeniach lat osiemdziesiątych, a także czasach ostatniej rewolucji w industrialnym Charkowie i jego rozległych okolicach. Osobista historia w czterdziestu rozdziałach, które ułożone są z filmowych ujęć i odautorskiego monologu. Osobliwości autostopu splatają się z opowieścią o niezależnych radiostacjach. Opisy dzieciństwa to nie tylko sentymentalny powrót do Kraju Rad, właśnie one wprowadzają nas w przeszłość wciąż nieznanej Ukrainy z nowojorskimi przyległościami, a wizja przyszłości przebija spod całej tej nostalgii. Dowodem na to jest choćby ścieżka dźwiękowa do tego filmu – piosenki na stypę, tajemnicza stacja metra, pomniki, hotele i czerwony odcień międzynarodowego biznesu, czyli po prostu „południowa strona północy”.
Serhij Żadan jest nie tylko pisarzem, ale także muzykiem punkowego zespołu i to w tej powieści widać, słychać i czuć. Są tu punkowy rytm, rozdzierająca melodia ukraińskich pieśni i szarpiąca trzewia fraza, jakiej nie znajdziecie w anglosaskiej prozie.
„Anarchy in UKR” to – jak przystało na literacką wersję najsłynniejszego utworu Sex Pistols – bunt i wściekłość. Ale to wściekłość przepojona melancholią, niemal Schulzowskimi zdaniami, penetrującymi zmitologizowaną przeszłość, a Donbas jest tu momentami jak Drohobycz. Pijacka, kolejowa i wiodąca przez zakamarki pamięci podróż po wschodniej Ukrainie, zawieszonej między upadkiem ZSRR a wybuchem wojny z Rosją, opowieść o dojrzewaniu do bycia pisarzem i mężczyzną. Czytając „Anarchy in UKR”, zaczyna się żałować, że nie wychowało się w tamtych czasach i tamtych miejscach. Oto potęga literatury – zazdrościć bohaterowi literackiemu tego, czego samemu nigdy nie chciałoby się przeżyć.