No więc, jak mawia jeden znajomy wokalista “ta kapela pod względem lirycznym kładzie na głowę, większość zespołów z naszego kraju”. To jest powód, dla którego The Analogs są właściwie jedyną polską kapelą z kręgów street punkowych, po którą sięgam dość regularnie. Piwno – futbolowo – zadymiarskie zacięcie pozostałych rodzimych tekstopisarzy jest nudne jak flaki z olejem, i przywodzi na myśl czasy, gdy każdy zespół bojkotował McDonalda, jedzenie mięsa i przymusową służbę wojskową. Sztampa. Piguła natomiast pisze o czymś. I to jest plus numer jeden. Numer dwa to muzyka, a dokładnie oblicze, jakie na “Truciźnie” wypracował zespół. Osiągnął bowiem coś, co dla wielu, znacznie bardziej profesjonalnych grup jest wciąż marzeniem, czyli opracował swoje własne unikalne brzmienie. Gdybym musiał usytuował bym je gdześ tak w połowie drogi między Sparrerami, a 4 skins, czyli ciężko, prosto, ale melodyjnie. (Maciej Mroczek)
Trucizna
Grzeczny chłopiec
Hipisi w Martensach
Nie namawiaj nas
Byłem taki sam
Teraz chciałbym wąchać klej
Nie zatrzymasz się
Wspaniały świat
Gdzie się najebać?
Nowe sztandary
Oszukani
Na ulicach miast
Sznur
Dziewczyna z Mercedesem